no i umarłem, metaforycznie oczywiście.
połowa września dwutysięcznego roku. w warszawie
jest syf-pogoda, w tym mieście, gdzie zawsze jest syf-pogoda.
jest cicho, klawiatura wibruje pod palcami
i tekst jawi się na ekranie komputera w dotychczasowej postaci.
.
Żeby myśleć, patrzę w bok, kawałek dalej jeszcze, patrzę i widzę.
Wszystko naraz.
Podobne wpisy
Doksa
Oto mam przed sobą zdjęcie: naga kobietaStoi tyłem do obiektywu.Lewa ręka oparta o ogrodowy stolik. Prawa -Z żółtą gąbką – dotyka biodra.W centrum fotografii pośladki pokryte mydlinami,Lekko ściśnięte. Na udach i pośladkach gęsia skórka.W prześwicie między rozsuniętymi nogamiWargi sromowe, mniejsze i większe, podświetlone.Nad pośladkami fragment pleców z niewielkim tatuażem.W tle – prócz stolika – gliniane…
* * * [taki ze mnie żydwiecznytułacz]
taki ze mnie żydwiecznytułacz.mniej niż kopia nawet.poszukiwacz prawdziwej we mniehistorii siebie.Gdzie jest moja prawda? Nie noszę całego świata nagrzbiecie. Choć garb to jakby cały świat.I ból jest wtedy jak cały świat.
* * * [ja – z wielką literą „S” na piersi]
ja – z wielką literą „S” na piersilecę sobie w górę i spadam w dół,dłonie jak szpony rozcapierzami chwytam zdobycz złoczyńczą(Ile jest we mnie masowego popaplywaniez ekranu? Ile we mnie miłości z komediiromantycznej? Czułostkowość sentymentalna – otwieram oknona zatokę i w oddali migoce samotny, biały żagiel.)
bezdomność
da capo al finetrzeba mieć dom, trzeba mieć mieszkanie,mieć gdzie mieszkać, zmieścić się w cztery ściany,trzeba wracać, gdy się wyjechało,wychodzić przez drzwi, trzeba mieć drzwi,trzeba spać we własnym łóżku, w pościeli,trzeba światło zapalić, trzeba mieć lampę, trzeba wracać,trzeba być gdzieś, trzeba tam dojść.trzeba mieć dom…
* * * [dzień dobry, nazywam się sąd frustracyjny]
dzień dobry, nazywam się sąd frustracyjny,nigdy nie byłem pewien, z kim rozmawiam i po co.a ludzie, proszę pana, to są zwykłe świnie,jak ich za ryj nie chwycisz, to się będąP O C I Ć!
poezja. cnzjasowjiada,pofs fmir mismcuirmcae[,
odwróciłem twarz do ściany i zapłakałem gwałtownie, przez chwilę. tak umarła we mnie babcia.jej ciepłe ciało stygło w dużym pokoju. po pół godzinie, wizycie lekarza, przyszli dwaj czyścicieleo potwornych twarzach, którzy zapakowali ją do czarnego workai wynieśli.