Jestem sobie zupełnym przypadkiem,
na prostej drodze przeszkodą,
jak śmietnik, który przewrócili rozochoceni
żule, gdy alkohol zagrał im w żyłach marsza
jak orkiestra dęta,
przechodnie zadumali się
nad tym, po co, dlaczego, za co,
oderwani od po co, za co, dlaczego
swoich myśli o dzieciach,
żonach, kochankach i sędziach
w niebie i na ziemi.
Podobne wpisy
wstrętny wiersz antyklerykalny
dziś wiem, że poza wyniosłym dziewictwem trzydziestolatkinie masz w sobie nic interesującego.twój histeryczny katolicyzm, którego nie wiążesz ze swą nienawiściądo świata: zbrodniarze, mordercy i ci inni, co mają monopol na prawdę.Masz wartości, jak grzyby, makaron i pasztet.Trzymaj je w spodniach, w rajstopach,w gadkach. Nie męcz się, proszę ze mną w tej bezpłodnej dyskusjiprzez Internet, nie…
Powrót do pisania (5 lat przerwy)
1.znowu wieczór zmienia się w wiersz.2.litery to mój płaszcz,szalik i wygodne buty.3.zima rozpływa się w chłodnym cieple,parę kresek nad stopniem zerozimy, tekstu, który zawsze chciałem stworzyć.4.wieczór już dawno zamienił się w noc,deszcz skropił szyby mglistą śliną,na ścianie ślad się ujawnił -ściek dawno zapomniany.5.
Wżyty w upal
W duszny wieczór jak dziś płynęw smole własnego ciała,gdy zwykły gest staje się pracą.Jak komar, który jeszcze leci, niezauważony. Jestem.Upałem upakowany w siebiejak owoc pęczniejący wiśni.W krwawym miąższu twardej pestkisedno. Który.W mroku bez chłodu. W wieczorzebez tchnienia, jak dziś,gdy człowiek nie istnieje, lecz dożywa dniaw sobie zwierzęcym. Jestem. 24/25 lipca 2006
* * * [Ratuję swoją duszę]
Ratuję swoją duszę,kawałek mięsa pulsujący pod czaszką.Wysyłam sygnał rozpaczy -obiega mózg w rytmie obcym, nie do uchwycenia.- więc nie ma z……bawienia?
* * * [rozwijam trudną sztukę dożywania]
rozwijam trudną sztukę dożywaniadni bladych jak wyblakłe zdjęcia,w podwórku zamiast trawyżywy pył wciska się w oczy -także dzieciom, które z radosnym wyciemterroryzują ptaki, drzewai asfalt na równi.
* * * [Na skrzyżowaniu Świętokrzyskiej i Nowego Światu]
Na skrzyżowaniu Świętokrzyskiej i Nowego Światurobotnicy wydłubali w ziemi wielką dziurę,stoją w niej w słuchawkach na uszachi hełmach na głowach.Pracują niespiesznie z cudowną nonszalancją,której naśladować nie umiem.W szparze blaszanego płotu widzę spoconego grubasa,który ręką daje znak, krzyczy coś, czego zrozumieć nie umiem,i prądnica, której nie widać, zaczyna monotonnie burczeć.Na tyle starczyło mi czasu. Czerwone światło…