śnieg spadł i wylazło wszystko,
bloki sterczą za oknem odciętą szarością,
ulica świeci nie swoim światłem i nie ma nieba więcej
niż było.
chciałbym to wszystko przewietrzyć.
napowietrzyć to wszystko od nowa.
błoniaste wyrwać milczenie,
narośle godzin i minut.
to nie kłuje, nie piecze, nie boli,
nie ma prostej, znaczącej struktury,
to narasta mdłościami, cierpkim smakiem w ustach,
i jak oddech nieświeży faluje.
Podobne wpisy
zapatrzenie w szybę
jadący w zjechanym autobusiezjechany w jadącym mechanicznym pojeździe,będący żywym organizmem.zabawny w skończonym czasie pracy.w lekturze zanurzony intelektualnej,zmęczony w niewyspanym cielew rzężeniu starego silnika czasemmrużę oczy.
* * olska
Monice Sz. do sz.tambuchaposzłaś do kościoła, a ja siedziałem wtedy w domu – samotny.boga nie ma.boga nie ma.boga nie mapomyślałem sobie:od wilgoci w oczach do łona, ode mnie do ciebie.Poszłaś do kościoła, a ja siedziałem przed telewizorem,oglądając te bzdury,oglądając te tortury,oglądając te wiórynonsensu.i teraz zostały mi z tego jakieś ciężkie okruchy wydarzeń,smażone w tłuszczu mowy…
Liberalny kapitalizm w Polsce
Kto uwierzy, że ten sam ból i przerażeniemożna odczuwać sześćdziesiąt latpo.Patrzę na rozpad: zamiast jest hałas, jarmark, cyrk, targ-owisko. Wszystko na sprzedaż, całość do kupienia.TELEWIZJA JEST NASZĄ SKÓRĄ.Czy już urodził się ten, kto będzie wiedział,jak wykupić tę przestrzeń między mną a tobą,by zrobić z niej co zechce:billboard, papierową chorągiewkę, wzór na t-shircie?
Epitafium
Byłem tak bardzo długo śmiertelny, że aż zapomniałem, że nie żyję.Nie żyję już tak długo. Tak długo jestem martwy,że sprawiam wrażenie organizmu, w którym wciąż tli się życie.Więc mówią do mnie ludzie, dotykają mnie kobiety,a mężczyźni opowiadają dowcipy o blondynkach.Pozory potrafią zmylić najtrzeźwiej myślących.Tych, którzy mają szczęście.Tych, którzy mają kieszenie pełne drobniaków,kieszenie pełne cudownych przedmiotów.Tych,…
* * * [bracie, umieram tu, na mojej prowincji]
bracie, umieram tu, na mojej prowincji,wśród blokówludzisprawpustosamotny, pustopusty.i takijestem wątpliwy,na dłonie patrzęwidzę, jak się starzeją,szczuplejszemniejsze.zjembudyń, gorący ma być koniecznie,boniezdrowy. muszę się ratować.bez siebiemnie nie będzie.jabezemnie nie istnieje.więc pozostanie tylkojasnoszary uśmiech na zdjęciu, nicwięcej,a śmierć…(miejmynadziejęże śmierćjest puchatym bałwankiem,który stopnieje wmarcu nim zakwitnąkwiaty).