Świętość imaginowana.
Tryptyk końca miłości.

I.
bóg wyznaczył jej drogę.
Nie mogła pokochać.
Jej suche łono
nigdy nie wypełniło się
męskim nasieniem.
W tej dumie tkwi
smutny kawałek moralności,
który nigdy siebie się nie bał.
Bał się zakonu/boga.

II.
dłonie madonny z średniowiecznego
błogosławieństwa.
Zrobiły się ciepłe na chwilę, gdy całowałem jej piersi.
Gdy cały płomieniem się stałem.

III.
Widziałem moment,
gdy spopielił się jej wzrok,
gdy twarz skierowała w ciemność.
W jej oczach zgasło życie.
Dowiedziałem się jak zimne jest piekło.
Milczała. To koniec? Spytałem.
Spytałem

Podobne wpisy