jechać tam -
umrzeć na końcu świata,
po to, żeby nie żyć?
nie umiem, nie chcę,
muszę jednak tutaj,
wyprawię sobie pogrzeb,
zapłacę każdemu żałobnikowi
lśniącym od nowości mieszkiem,
wziętym prosto z wielkiego banku,
niech niedzielę zmarnują,
bo mają mnie pochować w niedzielę,
niech przynajmniej tego dnia
mają co do mnie dylemat,
czy w święty dzień
można czcić
bezbożną kreaturę.
Podobne wpisy
Lullaby. Luli luli
Jestem informacją genetyczną.Tylko komu ją przekazać.I po co?
Szpital na Sobieskiego
Miejsce międzyludzkiej troski, które koi.Oto rytuał przejścia: od spokoju życia do spokoju śmierci.Fascynujące miejsce.W zimnolękliwej atmosferze dojrzewają śmierci.Rośnie najbardziej ludzkie z przerażeń.W szpitalu na pewno rodzi się bóg,rodzi się ze śpiewu nadziei w żyłach – chcę żyć!Ja chcę żyć! Nie wszyscy wyrażą to głosem,nie wszyscy powiedzą to otwarcie;ci, którzy w odruchu godności zaprzeczą- będą jednak…
*** [Rozważania o czasie]
Rozważania o czasie. Wiersz śmieciarski (śmietnikowy, śmieciarza, wiersz-śmietnik).Zrób sobie przerwę. Czas robi swoje. Czas, ot pieniądz. Czas na nas. Czas pogardy. Na czas. Za jakichś czas. Po czasie. Czas dla przedsiębiorczych. Do czasu. Czas apokalipsy. Popieprzony czas. Sczas? Nie, nie szczam. Czas kultury. Czasoprzestrzeń. Czas na EB. Czas teraźniejszy przeszły. Czas przyszły przeszły. Czas teraźniejszy…
Po. Ustalenia wstępne
Widziałem ojca, jak się stacza w śmierć,jak w ciasną definicję chce go zamknąćLa Belle Dame Sans Merci. Śmierć,która mała jest, śmieszna jest, martwa.Widziałem, jak w zapamiętaniusiebie w sobie szuka,kiedy słów znaleźć nie może i myśli, myśli.Widziałem, jak świat odbiera mu siebie,a on stara się, żeby pozostać w całości.Gniewał się, że ludzie pod powiekami roznieść go…
*** [18 lat przemian]
18 lat przemianbogate dzieciaki śmieją się z biednych.Bieda jest śmieszna. Nikt już nie uczywstydu. Mnie uczył ojciec na rumuńskiejprowincji, gdy dostałem lanie za pogardę dlacygańskiego dziecka, choć to był tylko lęk.nie ma już nawet śladu mitu. nie pojmąrozpaczy głodu, ze wzgardą tagująw internecie twarze prostych dziewczynw białych kozaczkach, płacząc ze śmiechu.
Wżyty w upal
W duszny wieczór jak dziś płynęw smole własnego ciała,gdy zwykły gest staje się pracą.Jak komar, który jeszcze leci, niezauważony. Jestem.Upałem upakowany w siebiejak owoc pęczniejący wiśni.W krwawym miąższu twardej pestkisedno. Który.W mroku bez chłodu. W wieczorzebez tchnienia, jak dziś,gdy człowiek nie istnieje, lecz dożywa dniaw sobie zwierzęcym. Jestem. 24/25 lipca 2006