nie spieszę się do śmierci,

w formie unormowanej
dzień po dniu podążam
bez pośpiechu,

(mam dziwną słabość do świata,
więc nadal zmierzam)

na własnych nogach
swoim własnym tempem

na moich oczach świat odmienia postać,
można poznać nowych szczęśliwych.
Ci nie mają wątpliwości, że życie ma sens,
bo wiadomo od razu, że warto być na szczycie,
że warto poużywać

ŚWIATA,
INNYCH,
SIEBIE,

CIAŁA JAK GARNITUR,
KOSTIUM W JASNE PRĄŻKI LATA,
W PĄSOWE WSTĄŻKI WIŚNI

w ogrodzie.

PRZYMIERZAJĄ DO SIEBIE
I PO CHWILI MÓWIĄ:
"NIE, TO MI NIE PASUJE DO IMIDŻU."

OTO JEST GRZECH ŚMIERTELNY DZISIAJ.

Zamiast miłości szukać,
Wolą o niej myśleć.
Nieskończenie nieserio.



Warszawa, 4. 12. 2007 r.

Podobne wpisy

  • wiersz nasenny (zimowy)

    tańczące zmysły, eklektyczne sklepy,zbyt długo nie mogę zasnąćpo-raz-nie-wiem-który-w-tym-roku,neony w barwie błota, z okna widziane.przychodzą coraz częściej martwe sezony nocyi męczy gonitwa myśli.już nie mogę.już nie mogę.się rozpada, gdy tylko nie schwycę za pysk,gdy nie zakrywam twarzy.Więc piszę po ciemku. Tak jest łatwiej.

  • Ostatni przyjaciel pustki

    Pomyśl, kto to wszystko zapisze.Mylne nasze wzruszenia, przedmioty bliskie i dalekie.Kto sprawi, że wrócę, by dłonie złożyć do snuna twoich napiętych ramionach.Nie używam wyrazów świętość, mądrość, dusza.Nie używam alkoholu.Nie używam siły, bo nie mam siły jej używać.Ktoś przygotowuje kolację, na którą zaproszony, nie pójdę.Ktoś kręci młynek żarliwych modlitw o szczęście.Ktoś wie, jak to wszystko wyjaśnić…

  • Piekło. Introdukcja Polska

    W połowie życia prawie nieobecny w ciele,mając przed sobą drogę w jedną stronęcofnąć się nie mogłem. Łono matki i ziemi-matkizamknięte były na zawsze.Widziałem tylko czarnografitowy horyzont,Nie oddzielony od nieba w jaśniejszym odcieniuw świetle nierównym gwiazd.Nocny rytm mgieł i prześwitów w chmurachoświetlał najbliższe metry, gdy przez nadchodzącą z dala burzępoganiany, szedłem na spotkanie znanego i nieznanego.Wiedziałem,…

  • Liberalny kapitalizm w Polsce

    Kto uwierzy, że ten sam ból i przerażeniemożna odczuwać sześćdziesiąt latpo.Patrzę na rozpad: zamiast jest hałas, jarmark, cyrk, targ-owisko. Wszystko na sprzedaż, całość do kupienia.TELEWIZJA JEST NASZĄ SKÓRĄ.Czy już urodził się ten, kto będzie wiedział,jak wykupić tę przestrzeń między mną a tobą,by zrobić z niej co zechce:billboard, papierową chorągiewkę, wzór na t-shircie?

  • * * * [Na skrzyżowaniu Świętokrzyskiej i Nowego Światu]

    Na skrzyżowaniu Świętokrzyskiej i Nowego Światurobotnicy wydłubali w ziemi wielką dziurę,stoją w niej w słuchawkach na uszachi hełmach na głowach.Pracują niespiesznie z cudowną nonszalancją,której naśladować nie umiem.W szparze blaszanego płotu widzę spoconego grubasa,który ręką daje znak, krzyczy coś, czego zrozumieć nie umiem,i prądnica, której nie widać, zaczyna monotonnie burczeć.Na tyle starczyło mi czasu. Czerwone światło…