Nie mam już dla ciebie miejsca
(raz dwa trzy)
Nie mam już dla ciebie przestrzeni,
już nie mieścisz mi się w głowie.
Nie mam już dla ciebie czasu,
w pamięci rozpadasz się
w proch i w rytm.
Dziś do ciebie przyjść nie mogę.
(dziś jutro pojutrze)
Nawet przed i po śmierci.
Nawet na pogrzeb, nawet na twój głupi pogrzeb,
nawet na swój pogrzeb.
Niech cię już nie widzę,
nie słyszę, nie dotykam.
Nie mam dla ciebie dobrego słowa,
Nie mam dla ciebie wina w kieliszku,
bo nie ma kieliszków.
(Wytłukły się, rozpadło się szkło)
Odpadły listwy. I nikt ich nie przyklei.
Spadł kalendarz. Popękały kafelki.
Nie ma dla ciebie żadnej roboty. Naprawy, Do pracy.
Pieprzę twoje zabobony.
Mam je tu głęboko, pod czaszką.
Wszystkie durne przesądy. Martwe.
Nie uwierzę już w nic, w ten co tydzień
goniony rytuał. Osiemnasta za dziesięć.
NIE MA WE MNIE CIEBIE.
Skończyło się. Rano i wieczór.
Twoje voodoo.
Tak byliśmy różni i tak różni pozostaniemy.
Nie umiałaś się różnić.
Nic nie umiałaś.
Tyle miesięcy, dni, godzin.
Zakurzonych. Martwych. Pustych.
Nic nie ma.
Nic ma nic.