Oto mój powrót, tak po kilku latach,
jakbym wyjechał gdzieś na koniec ziemi.
Proste trzy słowa, dwie koślawe myśli.
Pięć lęków, czwarta część próżności.
Wszystkie składniki wymieszane razem -
kilkaset znaków wśród nieskończoności.
Nie wiem, co będzie. Czy powróci jeszcze
Chętka i wściekłość, która mnie napędza.
Czy w mojej pustej czucio-myślo-formie
Będę potrafił nadal się zadręczać.
Podobne wpisy
* * * [Lubię rzeczy banalne]
Lubię rzeczy banalne,listy spraw do załatwienia, na którychco roku zapisuję wciąż te same punkty,dezyderaty i przypomnienia.Nauka angielskiego, pływalnia i co miesiącwyjście do teatru. Napisać książkę o…Lubię rzeczy banalne,porządek w domu, nie moją ręką uczyniony,zapach płynu do podłogi i pianki do mebli.[brak pointy]
Rembertów, strzelnica Legii, piątek 13 kwietnia
Rembertów, strzelnica Legii, piątek 13 kwietnia,piękna pogoda, strzały,jakbym nagle trafił do piekła,a przynajmniej do bardziej śmiercionośnej epoki.zabawy ludzi – pomarańczowe krążki,nazywane przez nich rzutkami,symbol wolności, ruchu i ucieczki,wylatują w powietrze z wielką mocą nadziei…ale już gonią za nimi zgłodniałe pociski,dumne ze swej siły i wigoru. Huk. Huk. Huk.jest jak w życiu, niektóre rzutki umykają,padają gdzieś…
* * * [Jestem sobie zupełnym przypadkiem]
Jestem sobie zupełnym przypadkiem,na prostej drodze przeszkodą,jak śmietnik, który przewrócili rozochoceniżule, gdy alkohol zagrał im w żyłach marszajak orkiestra dęta,przechodnie zadumali sięnad tym, po co, dlaczego, za co,oderwani od po co, za co, dlaczegoswoich myśli o dzieciach,żonach, kochankach i sędziachw niebie i na ziemi.
Elfride Jelinek. Analiza
Komu wyda się oczywisty, ten świat, ta rozpacz, to brzmienie,Może przestać się dziwić. Mój język wymyka się z domu o zmierzchui wędruje w ciemnościach. Szuka miejsc dzikich i uparcie milczących,choć nade mną czai się śmiech nad niemożliwym do istnienia sensem.Kto jest wystawiony na pogardę – wędruje. Musi porzucić dom swój,pierwszy i jedyny. I znaleźć miejsce…
Wżyty w upal
W duszny wieczór jak dziś płynęw smole własnego ciała,gdy zwykły gest staje się pracą.Jak komar, który jeszcze leci, niezauważony. Jestem.Upałem upakowany w siebiejak owoc pęczniejący wiśni.W krwawym miąższu twardej pestkisedno. Który.W mroku bez chłodu. W wieczorzebez tchnienia, jak dziś,gdy człowiek nie istnieje, lecz dożywa dniaw sobie zwierzęcym. Jestem. 24/25 lipca 2006
* * * [Nie mam już dla ciebie miejsca]
Nie mam już dla ciebie miejsca(raz dwa trzy)Nie mam już dla ciebie przestrzeni,już nie mieścisz mi się w głowie.Nie mam już dla ciebie czasu,w pamięci rozpadasz sięw proch i w rytm.Dziś do ciebie przyjść nie mogę.(dziś jutro pojutrze)Nawet przed i po śmierci.Nawet na pogrzeb, nawet na twój głupi pogrzeb,nawet na swój pogrzeb.Niech cię już nie…