Zza okna na Wyścigach jebie koncert Georga Michaela,
usiłuję oglądać film "Tom i Viv" o T. S. Eliocie. Nie mogę.
Przylizany William Defoe - nazwisko literacko adekwatne -
gra absolutnie nieudolnie, mimo umiejętności -
chyba nie wie, jak dobrze zagrać poetę. (Więcej histerii!)

Bum, bum, bum - zamknąłem okno, drzwi, a jednak w rytmie
nieserca z daleka przebija się przez zasłony, ściany, powietrze,
dźwięk, a wchodzi mi w mózg sentymentalny banał
piosenek, jak w kościele. Szumi mi w głowie Geogr. M.,
artysta światowy, gdy staram się myśleć, że poeta
nie może być szczęśliwy. Żonę mariatkę..., wariatkę ma,
za dużo eteru i bromu. Za dużo alkoholu. I nagle myślę,
że nie wiem, kim jest narzeczony piosenkarza,
ale na pewno nie pije za dużo alkoholu, nie bierze
zbyt twardych narkotyków i uprawia dużo sportu.

Tak sobie pomyślałem,
głowę podniósłszy do nieba,
co innego napisać ziemię jałową,
a co innego żyć na ziemi jałowej.

Podobne wpisy