Kilometry taśmy filmowej, wideo,
gigabajty plików z filmami
na płytach DVD i internetowych stronach;
wielopostaciowość globalnego świata.
Ból po godzinach pracy. Zmęczenie i ekipa,
dźwiękowiec, z którym jeszcze da się pogadać.
Żadne wyniosłe zdania. Słowa podstawowe
jak z rozmówek: Oh ja, oh oui, oh yes. A potem
marginesy kiosków, ulic, miast, showbiznesu.
Aktorki porno wracają do domu,
w torbach niosą krem na rozstępy,
golarki jednorazowe
i makaron z gotowym sosem.
5/6 lutego 2005 r.