Kilometry taśmy filmowej, wideo,
gigabajty plików z filmami
na płytach DVD i internetowych stronach;
wielopostaciowość globalnego świata.

Ból po godzinach pracy. Zmęczenie i ekipa,
dźwiękowiec, z którym jeszcze da się pogadać.
Żadne wyniosłe zdania. Słowa podstawowe
jak z rozmówek: Oh ja, oh oui, oh yes. A potem
marginesy kiosków, ulic, miast, showbiznesu.

Aktorki porno wracają do domu,
w torbach niosą krem na rozstępy,
golarki jednorazowe
i makaron z gotowym sosem.

5/6 lutego 2005 r.

Podobne wpisy

  • Piętno

    No i jestem.Coraz smutniejszy, coraz bardziej zgarbiony,po chorobie schoermanna, rzecz jasna.Nie będzie lepiej. Bacznie więc przyglądam się ludziom,czy aby w ich oczach nie dostrzegę przypadkiemwyższości pomieszanej z wstydem.Kaleka w stopniu umiarkowanym.Jak aktor, poeta, błazen, ksiądz czy sędzia.Jeśli spojrzysz w moją stronę, zabiję cię bezgłośnie.

  • * * * [gdyby wszystko]

    gdyby wszystkomiało się dobrze skończyć,gdyby porankijak nowonarodzone dzieci,śliskie od krwi i płynu owodniowego były,gdyby ostatni momentratował przed nieuniknionym końcem,gdyby ulicebiegły zawsze ku świątyniom pełnym boga,gdyby głos,który mówi: witaj, żegnaj,odnawiał jak muzyka sfernie byłobytego co jestnie byłoby tegoco jestnie byłoby tego cojest

  • * * * [tak butnie nie umiemy]

    tak butnie nie umiemy. tak otwarcie nie wiemy. i tak dumni z tego.świat mieścimy na peryferiach na świeżym powietrzu. pięknie tu.w pięciu zdaniach. w wykoślawionym przysłowiu. w dowcipie nic nie wartym.że śmiech zawsze idzie z offu. bo dziś śmiejesz się – istniejesz, nieśmiejesz – nieistniejesz.i czy wiemy, że ktoś z nas zawsze też tak strasznie…