Jeśli śmierć jest wyzwoleniem - chrząknij dwa razy -
powiedziałem wczoraj na cmentarzu, patrząc na trumnę babci.
Rozumiałaś wszystko, więc i to zrozumiesz, choć fakt,
że byłem wykładowcą, wydawał ci się niejasny
(czego może uczyć człowiek, który nie ma żony i dzieci,
nie handluje i nie grzebie się w świętej ziemi).
Masz rację, jestem pasożytem.
Efemerydą rozwiniętej cywilizacji.
Błędem w biegu pór roku.
Dlatego żyję, babciu, nie roszcząc sobie praw.
Nie powinno cię to dziwić, skoro sama żyłaś na skraju miasta
- które znałaś tylko punktowo: droga do urzędu, do cechu,
do hurtowni.
O boże nieistniejących pocieszeń,
spójrz na nieistniejące moje życie
i zlituj się nad jej duszą świętą,
nad jej niedoskonałą duszą,
swoim zimnym Sercem.