Na stronie o niezapomnianych Szadokach (http://www.lesshadoks.com) znalazłem bardzo pocieszające i pocieszne zdanie. Jest to jedno z przysłów Szadoków:
S’il n’y a pas de solutions, il n’y a pas de problèmes.
(Jeśli nie ma rozwiązań, nie ma problemów.)
Filozofia w najlepszym wydaniu.
Małe chińskie pudełko
Właściwie bywam szczęśliwy, jak teraz,
gdy wciągam do nosa zapach kamfory
z małego pudełka maści tygrysiej.
Głęboko, głęboko.
Zamknięty w pudełku pokoju,
na mieszczańską modłę grzeczny i nie niepokojący.
Właściwie bywam spokojny,
gdy krew wypłucze niepokój z serca - delikatnym strumieniem.
Pod kołdrą w kolorze burgunda (tak dawno nie grzeszyłem).
W świetle, które pada zza pleców, gdy teraz piszę,
leżę, czekając na sen.
Na małym chińskim pudełku z maścią napisy
- jeden rozumiem:
TEMPLE OF HEAVEN,
dopiero teraz pojąłem dlaczego…
Zupełnie niechcący wpisałem się z moją poprzednią deklaracją w ten dziwaczny dyskurs - “będę” - “nie będę”. Okazuje się, że decyzja “będę czytał Grossa”, lub odwrotna, “nie będę czytał”, wyznacza podział w społeczeństwie na patriotów i nie patriotów… W ankiecie na onet.pl pytanie postawiono wprost i jak ze zdumieniem przeczytałem - 60 proc. jasno stwierdziło: “nie bede czytoł” (zob. S. Mrożek, “Indyk”). 30 % zadeklarowało, że będzie… (Jak zawsze około 10 % to ci “idioci”, których nic nie obchodzi, a o istnieniu w ramach społeczeństwa których wiedział już Arystoteles).
Dumne - “nie będę”! Pomysł, żeby określać siebie przez gest NIE-LEKTURY jest karkołomny, tzn. łamie prostą zasadę, że żeby się wypowiadać rozumnie, to trzeba przeczytać książkę, przeciw której się protestuje. Taka reguła podstawowa i zdroworozsądkowa, by się zdawało. Mnie się zawsze wydaje… Ale dla pokazywania patriotyzmu i narodowej dumy zdrowy rozsądek nie jest potrzebny. Potrzebna jest demonstracja. A “nie będę czytał” - to demonstracja.
Nie będę szedł w tym pochodzie.
Kupiłem dzisiaj, od razu, już drugiego dnia sprzedaży, książkę Jana T. Grossa “Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie”. Spytałem w uniwersyteckiej księgarni Liber, jak się sprzedaje - lekko nakręcony sprzedawca powiedział; “Świetnie. Kilkadziesiąt egzemplarzy dziennie”, “To dużo?” - spytałem. “Bardzo dużo” - odpowiedział. I dodał - “Ostatnio tak dobrze sprzedawały się pamiętniki Iwaszkiewicza”. Czyli jednak dotarło do ludzi… Co z tego wynika? Czy są to ci, którzy chcą trochę blizn rozdrapać paskudnych, czy też intelektualiści szykują się do obrony “polskości”… “Będziemy obserwować postępy ciemności…” - jak powiada poeta.